Organizacja Układu o Bezpieczeństwa Zbiorowym (ODKB) nie była w stanie uzgodnić wsparcia jednego ze swoich państw członkowskich. W środę w stolicy Armenii Erywaniu odbywał się szczyt Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, sojuszu wojskowego do którego oprócz gospodarza należą Białoruś, Rosja, Kazachstan, Kirgistan i Tadżykistan.
Tekst: Grażyna Pastuszka Armenia jest pięknym krajem, bez wątpienia niedocenionym turystycznie. Tym lepiej – nie jest jeszcze skażona biznesem turystycznym. Można ją zwiedzić w poczuciu przebywania w świecie prawdziwym i wciąż oryginalnym, doświadczając ponadprzeciętnej gościnności. Przygotowaliśmy poradnik, a właściwie zbiór podstawowych informacji i spostrzeżeń o tyle wartościowych, że doświadczonych i sprawdzonych własnym pobytem w tym kraju. Trzeba mieć jednak świadomość, że kraj ten się także zmienia. Jednym z przykładów jest uruchomienie już po naszym powrocie kolejki linowej do klasztoru Tatev oraz remont drogi. My walczyliśmy z koszmarnie ciężkim podjazdem, a teraz można bez trudu przyjechać koleją linową. To nie tylko udogodnienie, ale także, lub przede wszystkim, czynnik, który wpłynie na obraz samego klasztoru – ilość turystów i komercję, która niedługo zacznie tam występować. Wyjazdy do Gruzji i Armenii stają się ostatnio popularniejsze z powodu tanich przelotów, na jakie można trafić w rodzimym LOT-cie. Dobrym czasem jest jesień, dlatego prezentujemy już dziś ten przewodnik. Mamy nadzieję, że skorzystacie z naszych porad i spostrzeżeń, by lepiej zaplanować swoją wyprawę do Armenii. Tym bardziej, że niewiele jest informacji o tym kraju, czego przykładem jest znany portal który na dzień pisania tego poradnika wciąż w miejscu Armenii prezentuje białą plamę. Informacje w naszym poradniku zebraliśmy podczas wyprawy w 2010 roku. Dojazd Dwa rowery na lotnisku (fot. Krzysztof Grabowski) Od lipca 2010 roku LOT oferuje bezpośrednie połączenia z Warszawy do Erywania. My skorzystaliśmy z oferty promocyjnej, dzięki której za bilety w obie strony zapłaciliśmy jedynie 620 zł na osobę. Obecnie ceny znacznie przekraczają 1000 zł. Przewóz roweru, o ile mieścił się wagowo w bagażu podstawowym (25 kg), nie podlegał dodatkowym opłatom. Części ekipy udała się sztuka ekonomicznego pakowania, pozostali jednak musieli dopłacić dodatkowe ok. 400 zł. Obecnie nie ma już możliwości wliczania roweru do bagażu podstawowego i za rower zapłacimy 50 euro w jedną stronę. Po przylocie, na lotnisku istnieje możliwość pozostawienia na przechowanie zbędnego bagażu, np. toreb i pokrowców rowerowych. Przechowanie jest płatne. Wizy Obowiązują wizy, jednak ich pozyskanie nie wymaga wiele trudu, ani pieniędzy. Najlepiej zrobić to po przylocie na lotnisku, gdzie wypełnia sie stosowny, na szczęście krótki formularz, wnosi sie opłatę – my zapłaciliśmy 3 tys. dramów, co w przeliczeniu daje jakieś 25 zł – i od ręki otrzymuje się wizę turystyczną na 21 dni. Wizy można też otrzymać na przejściach granicznych z Gruzją i Iranem (przejścia graniczne z Turcją i Azerbejdżanem są zamknięte). Transport na terenie Armenii Wynajęty powolny autobus (fot. Grażyna Pastuszka) Zapakowana marszrutka (fot. Grażyna Pastuszka) Lokalny transport terenowy (fot. Grażyna Pastuszka) Główny środek transportu stanowiły oczywiście rowery przywiezione z Polski. Chcąc jednak wykonać zaplanowaną wcześniej trasę oraz zobaczyć i zwiedzić jak najwięcej, korzystaliśmy też z lokalnego transportu. Były to zwykle marszrutki, czyli tutejsze minibusy oraz autobusy. Minibusy to zwykle Gazele, czyli samochody wielkości VW Transportera. To wystarczało, by zmieścić do środka 7 rowerów, 2 przyczepki, cały nasz bagaż, 7 osób dorosłych, 2 dzieci i oczywiście kierowcę. Kierowcy nie mają nic przeciwko pakowaniu wszelkiego towaru nawet na fotele. Najważniejsze jest by klient chciał wynająć pojazd i zapłacił za kurs. Z kolei autobusy to żółte stare maszyny o bardzo słabym silniku. Jeśli potrzeba dojechać do miejscowości wysoko położonych taki autobus może nie dać rady, czego osobiście doświadczyliśmy. Pakowanie do autobusu (fot. Grażyna Pastuszka) W autobusie jest dużo miejsca (fot. Krzysztof Grabowski) Paliwo w Armenii jest tańsze niż w Polsce, jednak większość pojazdów porusza się na jeszcze tańszy gaz, z tego więc względu wycieczki samochodowe nie zrujnowały naszych portfeli :) i spokojnie mogliśmy sobie na nie pozwolić. Na przykład, wynajęcie marszrutki na trasie około 120 km wiązało się z kosztem około 40 tysięcy dramów, co odpowiada 350 złotym. Biorąc pod uwagę, że był to przejazd zarezerwowany tylko dla nas, czyli właściwie jak w taksówce, to koszt można uznać za stosunkowo niski. Jak to zwykle w podróży do podobnych krajów bywa, należy najpierw uzgodnić cenę z kierowcą i dokładnie ustalić dokąd chcemy jechać, a następnie mimo wszystko pilnować z mapa czy jedziemy w dobrą stronę. Zdarzyło nam się, że kierowca zorganizowany dla nas przez „pośrednika” został źle poinformowany o miejscu docelowym. Na szczęście w porę się zorientowaliśmy i zawróciliśmy go na właściwą ścieżkę. Musieliśmy jednak nieco dopłacić w ramach uregulowania kosztów dodatkowo spalonego paliwa. Także w stolicy kraju, gdzie kursują zwykłe taksówki osobowe (najczęściej wołgi) dobrze jest ustalić cenę z góry. Drogi Drogi zwykle są mocno górskie (fot. Krzysztof Grabowski) Nierzadko drogi mają dobrą nawierzchnię (fot. Krzysztof Grabowski) Główne drogi są asfaltowe, zwykle w przyzwoitym stanie. Jeśli tylko była taka możliwość, poruszaliśmy się trasami bocznymi, a te bywają różne. Czasem jest to zniszczony asfalt, albo jego resztki, innym razem dość wymagający szuter pełen dziur i nierówności, często kamienisty. Jednak w Armenii trwa wiele prac remontowych i budowlanych. Można się zatem spodziewać z upływem czasu jedynie poprawy, a nie pogorszenia. Z powodu górzystego ukształtowania terenu, drogi bywają strome – na krótkim odcinku zdobywa się duże przewyższenie. Czasem podjazdy są łagodniejsze ale długie. Planując trasę należy bezwzględnie zwrócić uwagę nie tyle na same odległości między interesującymi nas punktami, ile właśnie na sposób poprowadzenia drogi i ukształtowanie terenu oraz nawierzchnię. Wszystkie te czynniki zdecydowanie zmieniają czas potrzebny na przemieszczenie się z punktu do punktu. Nie mając dokładnej mapy, można wpakować się w kłopoty. Blisko leżące koło siebie klasztory (np. w linii prostej w odległości 5km), okazują się być usytuowane na szczytach po przeciwnych stronach głębokiego kanionu, a zatem dotarcie z jednego do drugiego z pełnym rowerowym obciążeniem może zamienić się w wiele godzin walki z serpentynami i dużym przewyższeniem. Należy mieć dobre terenowe opony i odpowiednią ilość zapasowych dętek oraz dobry zestaw naprawczy. Kilkakrotnie zaliczyliśmy złapanie gumy, który raz przybrał formę efektownego wybuchu dętki. Innym razem odnotowaliśmy pęknięcie szprychy. Zakup tego typu asortymentu na miejscu będzie raczej trudny. O sposobie jeżdżenia armeńskich kierowców można przeczytać w dalszej części – o bezpieczeństwie. Noclegi W Armenii nie ma kampingów, ale nie ma też problemu z rozbiciem namiotu „na dziko”. Łatwe jest znalezienie dogodnego miejsca przy górskim strumieniu z czystą wodą. Czasem udaje się skorzystać z gościnności i otwartości tutejszych mieszkańców, którzy sami oferują nocleg u siebie lub pomagają w znalezieniu odpowiedniego miejsca. Warto też pytać miejscowych o możliwość rozbicia namiotu na lub w pobliżu ich posesji. W ten sposób udało nam się zanocować między innymi na stacji meteorologicznej, w prywatnym sadzie czy przy zajeździe oraz na prywatnym polu pod wielkim pomnikiem. Nocleg na terenie klasztoru mającego grubo ponad tysiąc lat (fot. Krzysztof Grabowski) Nie zdobyliśmy wiele praktycznej wiedzy na temat usług hotelowych. W Asztarak, gdzie wynajęliśmy pokoje, pamiętający czasy głębokiego komunizmu hotel oferował całkiem przyzwoite warunki za bardzo rozsądną cenę. Czekała tu jednak na nas mała niespodzianka – dostęp do bieżącej wody ograniczony był czasowo do… zaledwie pół godziny :) W Erywaniu, gdzie spędziliśmy jedną noc w oddalonym nieco od centrum motelu, nie było już żadnych problemów z wodą, a warunki w żaden sposób nie ustępowały standardom europejskim. Pieniądze i ceny Ceny większości artykułów są zbliżone lub niższe od polskich, a jedyne dwa noclegi płatne z jakich skorzystaliśmy kosztowały średnio 30 zł/osobę. Walutą obowiązującą w Armenii jest 1 dram (AMD), przy czym 100 AMD = PLN (dane na dzień Z Polski zabraliśmy ze sobą na wymianę dolary, można też bez problemów wymienić euro. Kantory są obecne na lotnisku. Najkorzystniej jest jednak wymienić pieniądze w automacie, chociaż trzeba uważać – my mieliśmy z nim mały problem, gdyż podczas dokonywania transakcji zaciął się. Poza tym kantory obecne są w większych miasteczkach, tych jednak nie było wiele na naszej trasie, co trzeba uwzględnić, jeśli przemieszczamy się na rowerze po prowincji. Poza lotniskiem część pieniędzy wymieniliśmy w mieście Alaverdi. Nie korzystaliśmy z kart płatniczych, nie było też ku temu wiele okazji, gdyż stołowaliśmy się zwykle w przydrożnych barach, a zakupy robiliśmy głównie w małych sklepach, gdzie płaciło sie gotówką. W większości przypadków nie pobiera się opłat za zwiedzanie zabytków. Można za darmo podziwiać tysiącletnie klasztory wpisane na listę UNESCO. Jedynie w atrakcjach położonych głównie w pobliżu Erewania płaci się niewygórowane ceny za wejście. Bezpieczeństwo Jest bezpiecznie (fot. Krzysztof Grabowski) Armenia sprawia wrażenie kraju bezpiecznego. W ciągu dwóch tygodni rowerowego podróżowania nie spotkały nas żadne przykre niespodzianki. Również poruszając się rowerami po drogach czuliśmy się bezpiecznie. Co prawda widzieliśmy krewkich kierowców wyprzedzających „na trzeciego” ciężarówki, ale były to sporadyczne incydenty, tak naprawdę rzadsze niż w Polsce. Kierowcy zwykle zwracali na nas baczniejszą uwagę, pozdrawiając przy tym donośnymi odgłosami z klaksonów i machaniem rękami. Również śpiąc na dziko, czasem w odosobnieniu, poza wsią, nie spotkaliśmy się z żadnymi zachowaniami o charakterze niebezpiecznym. Należy uważać na żmije. Co prawda nie mieliśmy, na całe szczęście, okazji się o tym przekonać, jednak w miejscach suchych, gdzie zbocza górskie pokrywała wypalona słońcem roślinność można spotkać się z tym zagrożeniem, przed czym przestrzegali nas mieszkańcy oraz kierowcy marszrutek. Jedzenie i napoje Chleb lawasz (fot. Grażyna Pastuszka) Elegancka biesiada w domu (fot. Krzysztof Grabowski) Wizyta w Armenii to okazja do zakosztowania bardzo ciekawej kuchni ormiańskiej. Tutaj w barach je sie to, co jedzą na co dzień Ormianie. Wszechobecnie panuje lawasz, czyli rodzaj ormiańskiego pieczywa. Praktycznie podaje sie go do każdego posiłku. Na obiad zwykle jadaliśmy szaszłyki, których głównym składnikiem były dość spore kawałki mięsa oraz kebaby. Te ostatnie niczym nie przypominają kebabów serwowanych na przykład w Polsce. Ormiański kebab to niezła porcja mielonego i odpowiednio opieczonego mięsa w kształcie wałka owiniętego w lawasz. Do tego typu dań zawsze podaje się sałatkę, którą zwykle stanowi pokrojony pomidor, ogórek i cebulka. Na stole królują świeże zioła. Niestety nie mieliśmy okazji spróbować ormiańskiej dolmy, czyli swego rodzaju gołąbków, gdzie rolę kapusty pełnią liście winogron. Ormianie robią przepyszne wyroby z mleka. Swojski jogurt i biały ser nie mają sobie równych. Warto też wspomnieć o tutejszych owocach. Polecamy wspaniałe arbuzy i melony, których orzeźwiający smak na szczęście niczym nie przypomina „plastikowego” posmaku owoców zakupionych w naszych supermarketach. No i jest też samogon:) oraz wino. Tym pierwszym byliśmy częstowani niejednokrotnie. Gościnni Ormianie nieraz proponowali małe „ciut, ciut” swojskiego i jakże wyskokowego napoju. Przysmaki armeńskie (fot. Krzysztof Grabowski) Odwiedziliśmy też Areni, gdzie znajduje się zagłębie wyrobu wina, głównie z winorośli, ale można też skosztować i zakupić wino z granatu, owocu – symbolu Armenii. Jeśli chodzi o dostęp do wody, nie ma z tym najmniejszego problemu. Kraj obfituje w górskie strumyki z zimną czystą wodą. Niemal wszędzie po drodze napotykaliśmy na przydrożne kraniki, z których bez obaw mogliśmy czerpać wodę i napełniać rowerowe butelki. Warto skusić się i posmakować tutejszych słodyczy, a są one wyjątkowe. Ciekawy smak i konsystencję ma sudżuk (sydżuch), który produkuje się z soku winogron, mąki i orzechów włoskich. Kształtem i wyglądem przypomina nasze kabanosy ;) Na bazarach dominują wszelkiej maści kandyzowane owoce, zwykle ułożone w fantazyjne kompozycje. Świetnym przysmakiem okazały się orzechy włoskie, które jeszcze niedojrzałe gotuje się w odpowiednim syropie. Ormianie Portret pięknej Tatev zrobiony podczas wspólnej biesiady (fot. Krzysztof Grabowski) Wszyscy chętnie pozują (fot. Krzysztof Grabowski) Mieszkańcy Armenii są bardzo gościnni i otwarci. Chętnie rozmawiają z podróżnymi, oferują pomoc, często zapraszają do siebie na kawę, posiłek i nawet nocleg. Codzienne kontakty z Ormianami, zwykle spontaniczne i niczym nie wymuszone stanowią nieocenioną wartość takiej wyprawy. Na szczęście nie było bariery językowej. Większość mieszkańców Armenii świetnie zna język rosyjski. O wiele gorzej wygląda znajomość angielskiego, którym można było się posługiwać praktycznie tylko w centrum Erywania. Przewodniki Na rynku wciąż jest niewiele pozycji książkowych. Można polecić przewodniki wydawnictw Księży Młyn i Rewasz. Jest też dostępny przewodnik „Gruzja, Armenia i Azerbejdżan. Magiczne Zakaukazie” wydawnictwa Bezdroża, jednak dwie pierwsze pozycje traktują temat samej Armenii o wiele bardziej wyczerpująco. Mapy Korzystaliśmy z niezbyt dokładnej mapy, bo obejmującej cały kraj, ale wystarczała ona do ogólnej orientacji. W kwestiach szczegółowych mieliśmy wydruk radzieckich map wojskowych o skali 1: które udostępnia „Mapový server”, czyli czeska strona Nie wszystkie jednak informacje zawarte na tych mapach, jak można się spodziewać, były aktualne, zwłaszcza zmieniły się nazwy miejscowości. Więcej informacji Niewątpliwie najlepszym obecnie źródłem wiedzy na temat Kaukazu jest portal I chociaż skupia się on głównie na Gruzji, to o Armenii też znajdziemy sporo informacji, w tym aktywne forum. To tu znaleźliśmy informacje o promocjach LOT-u do Erewania. Zachęcamy także do odwiedzenia strony naszych kompanów z podróży po Armenii, gdzie znajdziecie ciekawe zdjęcia z opisami podzielone na kategorie tematyczne: ludzie, drogi, klasztory i inne: Naszą relację z wyprawy publikował Rowertour w numerze z listopada 2010. Wszystkie zdjęcia i jeszcze więcej: Wynajęty powolny autobus (fot. Grażyna Pastuszka) Chleb lawasz (fot. Grażyna Pastuszka) Zapakowana marszrutka (fot. Grażyna Pastuszka) Monastyr Tatev jeszcze przed uruchomieniem kolejki linowej (fot. Grażyna Pastuszka) Lokalny transport terenowy (fot. Grażyna Pastuszka) Pakowanie do autobusu (fot. Grażyna Pastuszka) W autobusie jest dużo miejsca (fot. Krzysztof Grabowski) Biesiada na poboczu szutrowej drogi (fot. Krzysztof Grabowski) Elegancka biesiada w domu (fot. Krzysztof Grabowski) Drogi zwykle są mocno górskie (fot. Krzysztof Grabowski) Nierzadko drogi mają dobrą nawierzchnię (fot. Krzysztof Grabowski) Często jednak brakuje nieco asfaltu (fot. Krzysztof Grabowski) Dwa rowery na lotnisku (fot. Krzysztof Grabowski) W małej marszrutce (fot. Krzysztof Grabowski) Przysmaki armeńskie (fot. Krzysztof Grabowski) Dziewczyny też graja w piłkę (fot. Grażyna Pastuszka) Jest bezpiecznie (fot. Krzysztof Grabowski) Młode Ormianki (fot. Krzysztof Grabowski) Portret pięknej Tatev zrobiony podczas wspólnej biesiady (fot. Krzysztof Grabowski) Wszyscy chętnie pozują (fot. Krzysztof Grabowski) Interesujący, wykształcony starszy jegomość wita nas takim ukłonem (fot. Krzysztof Grabowski) Pasterz (fot. Krzysztof Grabowski) Każda okazja jest dobra do rozmowy (fot. Krzysztof Grabowski) Za zrobienie zdjęcia usłyszymy spasiba (fot. Krzysztof Grabowski) Na wspólnych biesiadach serwują tradycyjne dania i zawsze wódkę (fot. Krzysztof Grabowski) Kawy z kubka z Myszką Miki u pasterza w górskim odludziu (fot. Krzysztof Grabowski) Nocleg na terenie klasztoru mającego grubo ponad tysiąc lat (fot. Krzysztof Grabowski) Dwa rowery na lotnisku (fot. Krzysztof Grabowski)
Niestety nie mieliśmy szczęścia z pogodą i nie zrealizowaliśmy planu naszej wycieczki w 100%, ale za to ludzie, których spotkaliśmy na swej drodze zrekompensowali nam to w 100%!!! 🙂 Zacznę od tego, że pisząc i myśląc o Armenii mamy też w głowie Górski Karabach, czyli terytorium zamieszkałe przez Ormian, które jest przedmiotem sporu pomiędzy Armenią a Azerbejdżanem. Obszar ten jest kontrolowany przez miejscowych Ormian wspieranych przez Republikę Armenii. Pomimo odrębności, którą mieszkańcy Karabachu podkreślają bardzo często, dla takich laików jak my nie ma jednak zbytniej różnicy – mam nadzieje, że nikogo tym stwierdzeniem nie uraziłam:) Aby dostać się do Karabachu, potrzebna jest wiza (my wyrobiliśmy ją w pół godziny jeszcze w Erywaniu). Mieszkańcy Karabachu mówią po ormiańsku, używają ormiańskiej waluty i wyglądają tak samo :))) W ramach ciekawostki dodam, że Armenia jest najstarszym chrześcijańskim państwem świata – wiedzieliście o tym? Bo my nie! A więc w całej Armenii mieszka ponad 3 mln ludzi, z czego blisko połowa przebywa w stolicy – Erywaniu i to właśnie tutaj rozpoczęliśmy naszą ormiańską przygodę. Nie trudno nie zauważyć street artów, które niezwykle umilają piesze wędrówki:) Zwróciliśmy rownież uwagę na różowe – „tufowe” budownictwo, które dość mocno odróżnia sie od naszych polskich szarych blokowisk. Jesteśmy jego fanami;) Interesujące wydało nam się, że w mieście jest dość cicho jak na stolice, a co więcej, bardzo czysto ??!!! Szczerze, to nie byliśmy w żadnym muzeum, kościele ani nie zaliczyliśmy klasycznych ‚must see’ , za to przemierzyliśmy to miasto po swojemu:) Poszliśmy do „Chess House” (Domu szachowego), w którym odbywają się międzynarodowe szachowe rozgrywki, a także wiele eventow związanych z tą dyscypliną sportową. Spotkaliśmy tam stróża, który tuż przy wejściu zaproponował Maćkowi partyjkę :))) Po rozgrywce poszliśmy do sali głównej, w której nagle pojawiła się spora grupka dzieciaków – na oko pierwszoklasistow, wystrojonych jak na rozpoczęcie roku szkolnego. Nauczyciel usadził ich i przypomniał na szybko kilka zasad. Także przez przypadek byliśmy świadkami lekcji szachów (w Armenii dzieciaki mają w szkołach takie zajęcia w ramach programu nauczania!!). Pózniej trafiliśmy do miejsca (Gold market), które prawdopodobnie jest mekką wszystkich znawców, amatorów i pasjonatów wyrobów ze złota i srebra. W wielkim skrócie, jest to skupisko wszystkich i wszystkiego, co jest związane z wyrobami ze złota, jego przeróbką, projektowaniem czy zakupem. Znajduje się to w jednym, dużym kilkupiętrowym budynku, w którym ludzi jak mrówek 🙂 Aż zapragnęłam jakiejś błyskotki…niestety nasz budżet na to stanowczo nie pozwalał 😉 Ciekawym miejscem, do którego udało nam się dotrzeć, choć znajduje się trochę na obrzeżach miasta, jest fabryka dywanów – Megerian Carpet Factory. Można podejrzeć tam kobiety, które w tradycyjny sposób, ręcznie tkają przepiękne dywany. Proces ich wyrobu jest dość długi (oczywiście w zależności od rozmiaru), ale efekt oszałamiający!!! 🙂 Na nas zrobiło to dość duże wrażenie. Polecamy! Tak bardzo chcieliśmy zobaczyć również trening oryginalnego sportu – kokh (ormiański odpowiednik wrestlingu), że na niego nie zdążyliśmy 🙂 Aby poczuć sie choć troche lepiej, sfotografowaliśmy sale, gdzie takie zajęcia sie odbywają 😉 Urzekły nas również kaskady, szczególnie wieczorowa porą:) Jest to rozpościerający się na wzgórzu kompleks architektoniczny, który z zewnątrz wygląda jak wielkie białe schody z białego porfiru. Zdobią go kwiaty, rzeźby oraz fontanny. Wewnątrz na 3 piętrach znajduje się muzeum. A wokół kaskad jest bardzo przyjemny park z rzeźbami twórców światowej sławy! 🙂 Hmmm w kwestii kuchni…to powiem po krótce, że wegetarianie mogą mieć małe problemy, aby dostać tu coś pożywnego i smacznego 😉 Ale z głodu na pewno się tu nie umrze, o nieeee 🙂 Popularnością cieszą sie bułki w rożnej postaci, z przeróżnym nadzieniem. Są one wypiekane na bieżąco w przydrożnych piekarenkach niewielkich rozmiarów. Dlatego bardzo łatwo dostać taki przysmak na ciepło!! 🙂 Zdziwiła nas „drożdżówka” w postaci naszego pączka z nadzieniem z…ziemniaków – dość zaskakujące, ale smaczne 🙂 Mieliśmy rownież okazję skosztować w Karabachu klasycznych placków wypełnionych mnóstwem ziół – zhangaliow. Nie mam pojęcia ani jakie dokładnie, ani ile dokładnie rodzajów ziół sie w nich znajduje, ale były one wyjątkowe smaczne! Zupełnie przez przypadek, trafiliśmy rownież do pasieki, gdzie objedliśmy się przekozackim miodem! Maciek przypłacił to użądleniem, ale zdecydowanie było warto! 🙂 Przed wyjazdem z kraju czytaliśmy blogi i relacje rożnych podróżników. Niewiarygodnym wydawało nam się, gdy ludzie opisywali swoje doświadczenia odnośnie gościnności Ormian. Jednak doświadczylismy tego na własnej skórze, a raczej na własnych skórach 🙂 Zapytany o drogę w małej mieścinie, wieczorową porą chłopak, zaprosił nas do swojego rodzinnego domu na kolacje z noclegiem!!! Przy okazji poznaliśmy jego liczną i przemiłą rodzinę, która potraktowała nas niemalże jak parę królewską 😉 Kolejnym przykładem jest chociażby pomoc kierowcy, ktory zgarnął nas z ulicy, podwiózł nas tam, gdzie chcieliśmy (pomimo, że zmierzał w innym kierunku), przysłał po nas kierowcę kiedy skończyliśmy zwiedzanie, zaprosił na obiad, kawę, herbatę, koniak, słodycze, owoce i jeszcze ofiarował nam prezent na „odchodne”- czaaad! Nie wiem czym zasłużyliśmy sobie na tyle dobra :)))? Może to za sprawą modlitw w tych wszystkich monastyrach ;)…których rzeczywiście jest tu sporo i naprawdę każdy jest inny!!! Tak w skrócie chciałam jeszcze tylko na koniec dodać, że Karabach wcale nie jest taki straszny jak go malują media. Fakt, jest tam dużo wojskowych, ale to zupełnie jak w moim rodzinnym mieście Żaganiu 🙂
Pomoc humanitarna dla Armenii. 15.04.2021. – Dzisiaj Polska po raz kolejny wypełnia powinność wobec ludzi dotkniętych kryzysem humanitarnym – dzielimy się tym, czym możemy z krajem będącym w trudnej sytuacji w związku z następstwami konfliktu o Górski Karabach. Odpowiadając na apel humanitarny rządu Armenii, przekazujemy
21 lutego 20196 Internetowa: najczęściej popełniane błędyTekst najpierw oglądamy. Dopiero potem go czytamy (albo nie). Typografia, czyli wygląd tekstu, jest po prostu ważna – trzeba ją brać pod uwagę, projektując stronę Internetową, landing, materiały promocyjne czy po prostu pisząc bloga. Niestety, niewielu robi to dobrze, a znaczna większość twierdzi, że ważna jest wyłącznie treść. Otóż nie do typografia zabije każdy contentZła typografia to taka, która męczy oczy, wygląda nieestetycznie i kpi sobie z technologii stron responsywnych. To może "odbić się" na stronie Internetowej, a w niektórych przypadkach nawet na całej sobie, że podczas poszukiwania informacji na jakiś temat, trafiasz w Google na świetny artykuł. Autor odpowiada na wszystkie Twoje pytania, zgłębia temat, cytuje badania. Bardzo chcesz pochłonąć tę treść do końca i na raz. Ale nie możesz. Oczy Cię bolą, bo jakoś “źle się czyta”. Nie potrafisz określić, dlaczego tak się dzieje, ale uciekający z ekranu wzrok mówi sam za siebie. W efekcie czytasz ten artykuł "na raty" lub nie kończysz lektury najbardziej wartościowa treść przestanie robić na Tobie wrażenie, kiedy się nią fizycznie Sklepy Internetowe tracą na wiarygodności. Eksperci z różnych dziedzin nie docierają do zainteresowanych odbiorców. Serwisy contentowe nie zarabiają, bo nikt nie chce ich czytać. A wszystko przez błędy w typografii praktyki i błędy w typografii internetowejZanim przejdziemy do konkretnych błędów i problemów w typografii, należy podkreślić jedną rzecz. Każda strona Internetowa działa nieco inaczej. To, co w jednej się nie sprawdza, sprawdzi się w drugiej. Jeśli więc szukasz uniwersalnej bazy wiedzy o typografii internetowej, to niestety taka nie istnieje (w przeciwieństwie do typografii druku).Istnieją jednak błędy, które pojawiają się nagminnie i w prawie zawsze szkodzą stronie:1. Krój bez ładu i składuKrój pisma to po prostu obraz kompletu znaków pisma. Nie jest to więc czcionka (rozumiana jako pojedynczy znak), a pełny zbiór znaków graficznych, z których składa się dany ma swoje liczne odmiany i mówimy wówczas o rodzinie danego kroju. Problem pojawia się wtedy, kiedy na stronie użyto kilku rodzin krojów. Powstaje wówczas nieprzyjemny dla oka chaos. Tymczasem w większości przypadków wystarczy jeden krój i jego dwie najbardziej podstawowe odmiany: pogrubiona oraz uwagę na:ilość krojów – łączenie kilku krojów pisma wymaga precyzji i wyczucia, najlepiej jest używać jednej rodziny krojów lub dwóch krojów, które nie odbiegają wyraźnie od siebie,krój szeryfowy – nie łącz kilku krojów szeryfowych razem lub kroju szeryfowego z ozdobnym,dekoracyjność – zbyt dużo dekoracji pisma męczy oczy,wysokość znaku – połączenie dwóch krojów o różnej wysokości (choć o tym samym rozmiarze/stopniu pisma) uwydatnia jedną część tekstu, a drugą nie masz pewności, czy dobrze połączyłeś fonty, możesz skorzystać z gotowych zestawów krojów, np. na Google Za szeroki lub za wąski blok tekstuBlok tekstu nie powinien być ani za szeroki, ani za wąski. Idealna szerokość jest wtedy, gdy czytelnik nie musi przesadnie ruszać oczami lub głową, w ten sposób męcząc się. Niestety, o ile w typografii druku łatwo o to zadbać, to w sieci sprawa się nieco komplikuje. Różne proporcje ekranów sprawiają, że blok tekstu ma inną wielkość na każdym z ze sposobów na dopasowanie liczby wyrazów w wersie jest wyjustowanie tekstu. Należy się upewnić, że po wykonaniu tej akcji nie pojawiają się nienaturalne i utrudniające czytelność prześwity. Nieestetyczny efekt justowania oznacza natomiast, że wiersze są za szerokie. Należy też zwrócić uwagę na to, czy przeczytanie tekstu wymaga poruszania szeroki blok tekstuKolejnym błędem jest za mała szerokość bloku. Tutaj problem widać od razu – w wersie mieści się niewiele wyrazów, czytelność jest znacznie utrudniona, pojawiają się duże prześwity. Prawda, czasami blok po prostu musi mieć już taką szerokość (np. w sidebarach), ale to nie znaczy, że tekst ma być nieczytelny. Należy po prostu zmniejszyć stopień pisma i zastosować układ wąski blok tekstu3. JustowanieSkoro już raz pojawił się ten termin, należy go nieco rozwinąć. Justowanie to po prostu wyrównanie tekstu do obu krawędzi – obowiązkowy układ typograficzny w druku. W sieci powoduje on jednak to dobry sposób na sprawdzenie szerokości bloku, ale lepiej nie używać go w finalnej wersji tekstu. Typografia internetowa ma to do siebie, że lepiej sprawdza się w niej wyrównanie do lewej strony (wspomniany układ chorągiewkowy). Justowanie może tekstowi zaszkodzić, tworząc nieestetyczne "światło" i utrudniając Źle dobrany fontŹle dobrany font rzutuje na odbiór całej strony. Najlepiej odda to znienawidzony przez wielu Comic Sans. Wyobraź sobie, że trafiasz na stronę kancelarii prawnej. Spodziewasz się tam fontu rodem z komiksów?To oczywiście nieco wyolbrzymiony przykład, ale należy sobie uświadomić, że font naprawdę rzutuje na odbiór całej strony. Powinien być dostosowany do jej zawartości i zgadzać się z wizerunkiem Brak znaków diakrytycznychTak, tak… To przykre, ale ciągle trzeba przypominać o tym, że krój powinien mieć wszystkie ogonki i kropki, czyli polskie znaki. Użycie zestawu bez znaków diakrytycznych powoduje, że rodzaj kroju automatycznie zmienia się. A to widać. W efekcie odbiorca patrzy tylko na wszystkie diakrytyki, irytując się, że coś w nich nie Unikanie krojów szeryfowychJeszcze do niedawna istniało niepisane prawo w typografii internetowej : nie stosuj kroju szeryfowego. Wynikało to z niskiej rozdzielczości ekranów, które źle wyświetlały wszystkie szeryfy. Dziś nie ma powodu, aby szeryfów unikać. I choć niektórzy sądzą, że szeryfy dalej utrudniają czytelność, to coraz rzadziej słychać takie jest natomiast, że krój szeryfowy ma się świetnie w typografii internetowej. Nie wierzysz? Zajrzyj na gdzie rządzą szeryfy, i przeczytaj kilka artykułów. 7. Podejście jak do drukuMożliwe, że czytając o typografii internetowej, natkniesz się gdzieś na informację o błędach typu sieroty, bękarty, i sierotyJeśli założysz, że musisz ich unikać bezwzględnie, to Twoje starania pójdą na marne. Wszystko z powodu responsywności stron, która sprawia, że kolumny tekstu zmieniają swoją szerokość. Dlatego nigdy nie traktuj typografii internetowej na równi z typografią druku. Tutaj działają po prostu inne należy też pamiętać o właściwym wyróżnieniu nagłówków i śródtytułów, czyli o zachowaniu czytelnej hierarchii Nietestowanie webfontówI ostatni błąd, ale wcale nie najmniej istotny – font w Photoshopie i font w przeglądarce to dwie różne rzeczy. Zdarza się, że najlepszy krój wypada słabo na stronie, chociaż w projekcie wygląda świetnie. Trzeba więc wyrobić sobie nawyk sprawdzania webfontów, aby potem się nie nie wiesz, jak to zrobić, bo font nie pochodzi np. z Google Fonts, możesz skorzystać z internetowych generatorów. Jednym z nich jest choćby Font Squirrel, w którym pobierzesz prawie każdy typografia internetowa rządzi się swoimi prawami i ma niewiele wspólnego z typografią druku. Istnieją jednak błędy, o których warto pamiętać, zwłaszcza że mogą wynikać po prostu z nieuwagi lub zapominalstwa.
Według niego na tle konfliktu w Górskim Karabachu władze Armenii nie dostrzegają „korzyści” w rozmieszczeniu rosyjskiej bazy wojskowej na terytorium Armenii. Jednocześnie na pytanie dziennikarza, czy będzie teraz domagał się wycofania wojsk rosyjskich, Paszynian odpowiedział: „Nie omawiamy takiej kwestii.
Czego nie musisz szukać, bo samo cię znajdzie? I czego, poza kawą i alkoholem, należy się spodziewać wybierając Armenię za cel podróży? Monastyrów. Wielu monastyrów i pięknych monastyrów. Kiedy zapytasz kogoś stąd, który jest jego ulubionym, każdy poda inną nazwę, po prostu musisz znaleźć swój. To nie będzie trudne. Tatev Monastyr Haghpad Sanahin Gdzieś poza mapą Geghard Gór Ale także wąwozów, czystych rzek, jeszcze czystszych jezior. Może i krajobraz jest jednostajny i zawsze wiadomo, co czeka za następnym zakrętem, ale nie można mu odmówić urody. Nad jeziorem Sevan, równie pięknym, co zimnym Jesienne Parz Lich Kamienna symfonia w pobliżu Garni Zamglone góry, wąwozy, doliny Stary cmentarz, gdzieś w okolicy Alaverdi Ubóstwa. Żyje się bardzo skromnie, a Erywań to jedyne miasto Armenii, w którym łazienka w domu jest standardem. Tym bardziej łza się w oku kręci, kiedy gospodyni wciska nam do plecaka słoik dżemu, bo będzie się martwić, czy dobrze jemy. To ta pani, wraz ze swoim mężem, przyjęła nas ciepło, jak osobista babcia i naładowała jedzeniem plecaki do pełna. Dziękujemy! Elastycznego podejścia do czasu. Ormianin jest gotowy do wyjścia albo natychmiast, albo za 6 godzin. Nigdy nie należy się z nikim umawiać na fix nie mając planu B, bo może się zdarzyć, że za dwie godziny twój lokalny znajomy nie będzie pamiętał, że coś ci obiecał. To nie wynika ze złej woli, powinno się to przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza. Niemniej jednak, wkurza niemożliwie. Araratu, który króluje nad Erywaniem. Majestatyczny, monumentalny, w śnieżnej czapie, z młodszym bratem, Małym Araratem, stojącym tuż obok, najlepiej widoczny jest z monastyru Khor Virap. Niekoniecznie w listopadzie. Widok na spowity chmurami Ararat z Khor Virap Erywańska panorama Goryczy i nienawiści. Każdy powie ci, że Ararat ukradli Armenii Turkowie. Generalnie, Turkowie, podobnie jak i Azerowie, to samo zło. 101 lat później, Armenia wciąż żyje tragedią, tureckim ludobójstwem z 1915 roku. Pamiętam i żądam – oto hasło przewodnie nie tylko licznych obchodów i smutnych uroczystości, ale także erywańskich plakatów i murali. Dlaczego wydarzenia sprzed tylu lat wciąż wzbudzają tak gorące emocje? Turecki rząd twierdzi, że unicestwienie około miliona Ormian (czyli 1/4 populacji Armenii, a 1/10 wszystkich Ormian na świecie) to wypadek podczas przesiedlenia. Wypadki się zdarzają, więc co się Armenio czepiasz… W muzeum ludobójstwa Pomnik ofiar ludobójstwa Jeżeli podobał Ci się ten wpis, będzie mi bardzo miło, jeśli polecisz mojego bloga swoim znajomym.
W tej materii nie istnieje wiele różnic, jednak jeżeli już są, to mają zasadnicze znaczenie. Kobiety vs. mężczyźni: co wolno, a czego nie wypada Ostatnia aktualizacja: 09.08.2011 16:
ostatnia aktualizacja: 2020-03-31 19:59:03 Prawo, przepisy drogowe, podatki, kary… Sprawdź co wolno, a czego nie wolno w Armenii. 1. Urzędnicy mają przerwę obiadową między 13 a 14 godziną. Autor: AdCHd 2. Kierowcy nie mogą mieć nawet śladowej ilości alkoholu we krwi. Obowiązuje 0,0 promila. Autor: alfa 3. W terenie zabudowanym dozwolona prędkość w zależności od obszaru waha się od 40 do 60 km/h. 4. Poza terenem zabudowanym dozwolona prędkość to 90 km/h. Autor: AutoMania 5. Kobiety i mężczyźni na emeryturę mogą iść w wieku 63 lat. Autor: Daria 6. W kraju tym wysokość podatku dochodowego dla osób fizycznych wynosi 36%, a dla firm 20% (2018 rok). 7. Podatek od towarów i usług wynosi 20% (2018 rok). Autor: Fan% 8. W kraju tym kobiety mogą brać ślub w wieku 17 lat, a mężczyźni w wieku 17 lat. Autor: Nadia 9. W kraju tym papierosy można kupić od 19 roku życia. 10. W kraju tym formalności związane z założeniem firmy trwają 24 dni. Autor: Statyk Dodaj ciekawostkę Nazwa eksperta W .... od .... www: Kilka słów o sobie... Nazwa eksperta W .... od .... www: Kilka słów o sobie... Nazwa eksperta W .... od .... www: Kilka słów o sobie... Jak zostać ekspertem? Sprawdź swoją wiedzę: Najnowsze artykuły o Armenii: .